niedziela, 27 grudnia 2015

Rozdział trzeci - część II

" A może po prostu zbyt rzadko
 zdajemy sobie sprawę, 
jak wielkie szczęście 
mamy obok ? "

   Dwie postacie przemierzające salon, z zamyślonym wyrazem na twarzy chodzą od jednej ściany do drugiej. Pomieszczenie, w którym się znajdują jest dość przestronne, niska, jasno brązowa sofa znajduje się pod oknem, przed nią stoi stolik z regulowaną wysokością, mebel jest ciemno kasztanowy, z  jego lewej strony stoi szafka, nad nią wisi dość spory telewizor. Naprzeciw Tv, przez całą długość podpory sufitu, stoi komplet mebli w tym samym kolorze co powyżej przedstawione. W ich skład wchodzi: duża, paro szufladowa komoda, obok słupek z sześcioma półkami, dwa kroki dalej znajduje się największa, a za razem najpiękniejsza część. Jest masywna, ma dwie ciemne szyby przecięte złotym paskiem, posiada także cztery głębokie szafki, pomiędzy nimi jest mały barek, po brzegi wypełniony różnymi trunkami, w tym trzema butelkami Ognistej Whisky. Nad alkoholem jest.... tak jakby blat, wyróżniający się długością. Powyżej w dwóch półkach znajdują się podręczne książki. Dosłownie na przeciw zestawu meblowego, sporych rozmiarów kominek ogrzewa pomieszczenie. Miejsce gdzie trwa bezsłowna rozmowa ma ściany koloru wpadającego w jasny beż, wszystko podbiega po czerwień, a efekt jaki daje mały dywanik, współgrający z kominkiem, leżący na środku pokoju, sprawia, iż ciężkie, wielkie, meble tracą na postrachu i stają się ... Przytulne i lekkie. Jeden z mężczyzn łamię monotonie obrazu i rzuca swoje ciało na kanapę, delektując się przyjemnym światłem, które ogrzewa jego członki.
- Malfoy, przypomnij sobie z kim ostatnio spałeś. - mówi spokojnym głosem, spoczywający mężczyzna, jego powieki są przymknięte.
- Z Tobą, idioto. Poza tym, to nie moje dziecko. - Ironicznie stwierdza drugi.
- Oczywiście, to, że ma Twoje włosy, oczy, a nawet i ten dziwny grymas oraz fakt, że dałem jej okulary, a Ona złamała je w ciągu niecałej minuty, to wcale nie jest dowód potwierdzający ojcostwo. Ponadto nie sądzę, by to było moje dziecko.
- Ale i tak to może być Twoje dziecko. - Wtrąca.
Ich dyskusja zostaje przerwana wybuchem płaczu w wykonaniu małej dziewczynki. Mężczyźni patrzą po sobie z przerażonymi wyrazami twarzy. W końcu Draco podchodzi do dziecka i kierując się przeczuciem, bierze je delikatnie na ręce, po chwili zaczyna je kołysać w rytm jakiejś spokojnej melodyjki, którą nuci sobie pod nosem. Dziecko momentalnie wtula się w większe ciało i wstrzymuje swój szloch. Pokój opanowuje cisza, stająca się wręcz namacalna, jedynymi odgłosami, które można usłyszeć jest cichy, uspokajający się oddech dziewczynki, powoli odchodzącej w Objęcia Morfeusza. Blondyn trzymający córkę, powoli zmierza do swojej sypialni, ówcześnie pokazując Potter'owi by otworzył mu drzwi. czule kładzie ją na swoje łóżko starając się zabezpieczyć ją przed upadkiem. Gdy już upewni się, że jest on niemożliwy, razem z drugim "ojcem" wychodzi z pomieszczenia i idzie do wcześniejszego miejsca obrad.
- Potter, podaj mi jakąś kartkę i coś do pisania, musimy napisać listę. - zaczyna Malfoy.
- Listę czego ? - pyta niezrozumiale drugi, ale posłusznie podaje papier i mugolski długopis. Draco patrzy nie niego z politowaniem wymalowanym na twarzy.
- Rzeczy potrzebnych dla dziecka, Złoty Chłopcze. -  Mówi, po czym zaczyna pisać w punktach, Harry stara się czytać wszystko co jest niewyobrażalnie trudne, gdyż stoi przed nim, czego skutkiem jest fakt, że czyta do góry nogami. Bynajmniej się stara. W momencie gdy już naprawdę nie widzi, podchodzi do sofy, na której siedzi starszy mieszkaniec jego domu i siada koło niego. Wszystko staje się bardziej wyraźne, idealnie. Na liście są wypisane następujące punkty :

  1. Łóżeczko - z zabezpieczeniami około 120x60 cm, przydałaby by się szuflada.
  2. Mleko, zwane modyfikowanym - co z tym idzie - butelka.
  3. Smoczek - najlepiej trzy.
  4. Pościel - musi być delikatna.
  5. Kocyk, rożek, ręczniki - najlepiej dwa.
  6. Miękka szczoteczka, pieluszka z terry.
  7. Ubranka dla rocznego  dziecka - dziewczynki.
  8. Zabawki.
- Masz jeszcze jakiś pomysł ? - pyta zamyślony twórca listy, napisał to co zapamiętał. Zdziwiony wiedzą Malfoy'a Potter nie dodaje nic, ponieważ nie wie nic o dzieciach. A temat skąd Draco posiada takową wiedzę wydaje się niezwykle ciekawy, trzeba będzie go kiedyś poruszyć.
- No Potty, zbieraj się. - Z ironicznym uśmieszkiem mówi Blondyn.
- Że jak ? - Pyta przerażony mężczyzna.
- Potrzebujemy tego na dziś, teraz, niedługo. Chyba, że chcesz słuchać płaczu dziecka przez następne godziny. Harry z zrezygnowaną miną wstaje i idzie się ubrać, gdy jest już gotowy, bierze listę i wychodzi z domu w poszukiwaniu elementów napisanych na kartce.

***
Na pewno każdy z Nas zna coś, co ilekroć o tym pomyśli od razu uśmiech gości na jego obliczu, rozciąga się od jednej strony do drugiej ozdabiając promieniującą twarz. Może to być ktoś lub jakiś przedmiot, zazwyczaj wyobrażamy to sobie, gdy jesteśmy załamani, gdy nie dajemy już rady by to wszystko pchać dalej, opadamy na samo dno... Ale to dobrze, bo tylko z niego można się podnieść.


***

Pomimo, iż nic dziś nie robiła wydawało się jej, że jest wyjątkowo zmęczona. Jej przyszłego męża nadal nie było mimo późnej już pory. A chciała z nim jeszcze tyle załatwić! W końcu ich ślub ma się odbyć za miesiąc! Trzeba wybrać kolory przewodnie, które nie będą gryzły się z jej rudymi włosami, potrzebne jest miejsce gdzie wszystko się odbędzie, ona będzie za Norą, ale Przecież On musi to zaakceptować. Rzeźba lodowa nie została jeszcze zamówiona. Świadkowie! I Druhny! I suknia! I ich suknie! I garnitury! O Godfryku! Gdzie On jest! 

***
Harry, cholernie zmęczony poszukiwaniami przyborów z zwycięską miną wchodzi do domu, rozbiera się i idzie do pokoju Draco, gdzie leży dziecko. Spodziewa się, że znajdzie go tam pilnującego dziecko, wchodzi i zastaje dwie śpiące postacie, jedna wtulona w drugą. Po cichu podchodzi do nich i spogląda na ich rozluźnione twarze. Nie istnieje na nich żaden grymas, obie są szczere, spokojne i w takim zestawieniu wyglądają pięknie. Połysk jaki tworzą ich włosy nadaje całemu obrazu magicznego wręcz blasku. Delikatnie, teoretycznie można to uznać za znak czułości szturcha starszą śpiącą osobę, takowy człowiek powoli otwiera zaspane oczy, Potter po cichu wychodzi dając do zrozumienia, żeby poszedł za nim. Draco zręcznie wyplątuje się z kończyn dziewczynki i idzie do niego. Po chwili, gdy już narzucają na siebie zaklęcie wyciszające zaczyna się prezentacja zakupionych rzeczy. Malfoy z uznaniem ogląda wszystko dokładnie i co rusz chwali Potter'a - oczywiście nie wprost. Harry rośnie z dumy. 
***

Dobrze, a więc mogę spokojnie powiedzieć, ze jestem z Siebie dumna. Wszystko napisałam dzisiaj co jest dla mnie dość zadziwiające, mam nadzieję, ze ktoś da radę to przeczytać. Jako, iż jest to część - krótka.
Oczywiście wszystko jest dedykowane dla paru osób, dzięki, którym dostałam nową siłę. Dziękuję! Takowymi osobami są:

- Paula N 
- Marttusia 
- Arcanum Felis
- carmellovxd

Naprawdę dziękuję i mam nadzieję, że dacie rade przeczytać moje wypociny  
Proszę o wytykanie mi każdego błędu.
Pozdrawiam, Sly.
Ps. Następny rozdział dopiero po nowym roku, z powodu mojego wyjazdu.

sobota, 26 grudnia 2015

Kochani! ♥

Salazarze! Tyle wejść w jeden dzień!  Aż 95! Dziękuję! 

Sugestie/Powiadomienia.

Świstoklik stworzony po to, byś mógł wyrazić swoje sugestie co do wyglądu bloga, ale i treści. Możesz także wkleić tu powiadomienie o nowym rozdziale.
UWAGA!
Proszę o podanie - jesli można - Waszych ulubionych cytatów. 

piątek, 25 grudnia 2015

Rozdział trzeci - część I

"Mądry człowiek nie opłakuje przegranej, 
lecz żwawo szuka sposobu,
 jak wyleczyć odniesione rany."
     - William Shakespeare.

   Ciemno włosa kobieta krzątała się po kuchni, przeklinając jeden dzień. Ten, w którym poddała się i przestała walczyć z uczuciem. Z jedną cholerną emocją. Jej worki pod oczami oświadczały jasno, że nie sypia zbyt dobrze. I to przez co ? Chodź... Raczej przez kogo. Płaczące dziecko leżało w pokoju obok oz najmując, iż jest głodne. Nie miała nikogo. Ani męża, ani kochającej rodziny. Została jej pozbawiona przez wojnę. Nie dawała już rady, niedawno dowiedziała się, że Ojciec dziecka także się poddał i to swojemu wrogowi. Pamiętała jak nawzajem razem z Blais'em rozmawiali o wszystkim. O smutku, złości. Kojarzy, że w wzroku obu była mała iskierka nadziei na lepszą przyszłość. Pamięta jak mówili, iż po wojnie będzie spokój, założą rodzinę, będą mieszkać z dziećmi w rodowym domu, który odziedziczy po Ojcu... Rozmyślanie przerwał wielki szloch wydobywający się z pomieszczenia. Razem z butelką mleka, którego temperaturę sprawdziła wcześniej, przez przyzwyczajenie, które nabyła w swoim zawodzie, wychodzi z kuchni i udaje się do istoty wydającej ten dźwięk. Patrząc na nią widzi tylko jego. Dziecko - dziewczynka - nazwana Lilly posiada jej czarne włosy oraz... piękne szaro-niebieskie oczy, ostre rysy twarzy, bystro patrzy na swoja matkę, przez chwilę na jej twarzy widzi ten uśmiech. Uśmiech ojca. Mężczyzny, którego kochała, jednak musiała przestać. Tak nakazywał instynkt, szkoda, że część serca nadal czuła to samo... Tego, który poświęcił się w jej obronie. Dracona Malfoy'a, który bronił ją własnym ciałem, przyjmując na siebie niezliczoną ilość zaklęć wywołujących ból. Iście Gryffońskie zachowanie. Poświęcenie... Uczucie, którym się kierował musiały być bardzo silne. Przecież ma w sobie krew węża, nie lwa. Ich traktował jak śmieci, uważał za idiotów... Smutek zżerał ją od środka. Nie mogła tak dłużej. Nie... To musi się skończyć. Inaczej zabije je i siebie. Lilly...Mała, kochana Lilly. Odda je. On sobie poradzi. Ona zapomni. Musi. Tak trzeba. To konieczne...

***

   Dzisiejszym priorytetem było wyjście do sklepy z odzieżą, gdyż oglądanie gołej klatki piersiowej pewnego blondyna, aktualnie mieszkającego z Potter'em, było dla niego... dość zaskakująco rozkojarzające, poniekąd  to nie jego wina, że od takiego widoku zaczął stawać wcześniej *. W szczególności trzeba mu kupić górne części garderoby. Tak więc w dzisiejszym dniu Kruczowłosy mężczyzna obserwował swojego wroga, który ubierał płaszcz. Momentalnie na obliczu ubierającego się dziedzica utworzył się uśmiech. Ten, którego tak nienawidził. Grymas ów mówił : Jestem od ciebie lepszy. Bardziej wartościowy. Harry, używając całych pokładów swojej cierpliwości, stara się nie uderzyć Ślizgona. Jak wiadomo, był w Gryffndor'ze więc zapalczywość, bezmyślność i odwagę ma wręcz wpisaną w krew. Nagle podnosząc wzrok napotyka drugie spojrzenie, metaliczne spojówki zerkają na niego oczekująco. Zbawiciel topi się w tym pomimo emocji, które ogarniały go przed chwilą i tak szybko się ulotniły.
- Idziemy ? - pyta.
- Ach, no tak. - Harry otwiera drzwi i razem wsiadają do samochodu zaparkowanego nieopodal ich domu. 

                                                                              ***

  Zakapturzona postać powolnym, eleganckim, pełnym gracji krokiem, dochodzi do domu, zostawia przed nim koszyk, przykryty przepuszczającym powietrze kocykiem, Na "pakunek" zostało na rzucone zaklęcie ogrzewające, pod materiałem znajduje się koperta, opisane w niej jest wszystko, pomijając fakt kim jest ojciec dziecka, szczerze mówiąc historia, jest bardzo lakoniczna. Ostatnie  łzy matki plamią narzutę, ostatnie słowa skierowane do dziecka opuszczają jej usta, ostatni dech skierowany na postać. 
- Zegnaj. Lilly.Moja mała Lilly...
Postać znika.
                                                                            *** 

   Teoretycznie miało być to łatwe, tak bynajmniej sądził Kruczowłosy mężczyzna obładowany torbami. Jego towarzysz czerpał dość wielką przyjemność z mierzenia ubrań, których i tak nie miał zamiar kupować, tak więc na zakupach spędzili około trzy godziny. Ostatecznie Potter wyszedł z centrum handlowego w posiadaniu tylu ubrań, że jeśli by zechciał mógłby ubrać połowę Hogwartu. Albo i więcej osób, ponadto kupił szafę, która ma być dostarczona w najbliższym czasie. Wyraz ulgi na jego obliczu - gdy dotarł do pojazdu, pozbywając się bagażu - był większy niż wtedy, gdy  skończyła się wojna. Naprawdę. 

                                                                           ***
  Dwójka mężczyzn dochodzi do drzwi swojego domu, oboje stają jak wmurowani patrząc na koszyk stojący przed ich domem, jeden z nich odkrywa wybrzuszenie, pierwsze słowa jakie daje radę wyartykułować to :
- O Kurwa.
- Po raz pierwszy się z Tobą zgodzę.
                                                                          ***







ROZDZIAŁ - a dokładniej część - DEDYKOWANY  RUCIAKOWA'EJ <3


- nie zaczął mu stawać - organ - na ten widok, tylko ON - osoba- zaczął wstawać wcześniej by oglądać Dracona. Polecam przeczytać to jeszcze raz xD 
No, więc to tyle, dość krótkie, ale nie wyobrażam sobie by nie zakończyć w tym momencie. 
Pozdrawiam,
Sly.





środa, 23 grudnia 2015

Wesołych Świąt.

Życzę Wam zdrowia, szczęścia, góry prezentów, dobrych potraw oraz byście po stanięciu na wagę nie dostali depresji. Cóż jeszcze ? Przesyłam wszystkim wielki uścisk. Proszę byście nie pili za dużo w czas Nowego Roku i żeby ktoś ożywił mi Snape, spędzę z nim NR. Ewentualnie striptiz w wykonaniu Dracona jest mile widziany.  Wesołych Świąt.

sobota, 12 grudnia 2015

Rozdział drugi.


 Byłeś tym pierwszym, 
który mógł mnie zranić.
Tym, przed którym, 
otworzyłem się. 
Złamałem, 
pokochałem.
Ale ... Wiesz co ?
 Ewidentnie to wykorzystałeś.
- ...
 ***

Nastał koniec pracy,  wychodzę ze swojego gabinetu, jak zwykle przed czasem. Pomieszczenie to jest fioletowe, wręcz przytłaczające. Wychodzę z budynku czując tylko ulgę.  Wsiadając do swojego samochodu, powoli uliczkami jadę do domu.  Spoglądam w stronę klubu przed, którym dziś stoją mężczyźni. Jeden z nich szczególnie przyciąga moją uwagę, jego platynowe włosy opadają na policzki, brzuch odsłonięty, gdyż koszulka, a raczej jej część zakrywa tylko górę klatki piersiowej. Na ramiona ma zarzucony szary płaszcz, a na szyi szalik Slytherin'u. Spodnie są zielone oraz tak obcisłe, że nogi, które uciskają wydają się być nienaturalnie chude, człowiek ten jest wysoki, lecz nie wyższy ode mnie, jedyny szczegół najbardziej przyciągający moją uwagę, to fakt, iż trzyma On głowę wyżej od innych, traktuję się jako lepszego, co naprawdę po kolorach ubrania mnie nie dziwi, a jednak jest to w pewnym znaczeniu przyciągające, sylwetka oparta o latarnie wydaje się tak cholernie znana. Parkując szybko przy budynku, przy czym zapobiegając zderzeniu się, z którymś z aut,   wysiada i podchodzi do mężczyzny.
- Ile bierzesz ? - Lakonicznie zaczyna, jego głos jest zimny.
- Dwieści.....- Postać odwraca się w jego kierunku, jej oczy rozszerzają się z przerażenia. Dopiero teraz sobie uświadamia z kim rozmawia, przed nim stoi jego nemezis, wróg ze szkolnych czasów, pytający się ile bierze za jedną noc. Świat zwariował. Gryffon także po chwili podnosi wzrok ze swoich butów, jego twarz przybiera tą samą maskę zaskoczenia co Ślizgona.
- O Godfryku i Salazarze! - wrzeszczy Potter, zwracając na siebie uwagę innych mugolskich prostytutek.
- Ciszej idioto, to ile biore nie powinno Cię interesować. - Twarz Malfoy'a przybiera teraz ironiczny grymas pomieszany z tym co zawsze. Z tym co mówi : Jestem od Ciebie lepszy.  Blondyn prostuje się oraz odwraca chcąc odejść, czyli zniknąć w wejściu klubu. Ręka Potter'a z aurorską szybkością chwyta jego przedramienie. Wybawiciel patrzy swoimi zielonymi oczyma wprost na Dracona. Widzi wszystko, zdziwienie, smutek, wstyd, gniew, a także jakąś niezidentyfikowaną emocje, jakby, prośbę pomocy ? Mruga i spogląda ponownie, ale jej już nie ma. Znikła. Niczym szczęście w obecności Dementora.
- Dwadzieścia tysięcy funtów. - Oferuje Potter.
- Słucham ? - Były Śmierciożerca patrzy na Wybrańca z uniesioną brwią.
- Za rok, dwadzieścia tysięcy. - Powtarza Zielonooki.
- Chcesz mi płacić za seks ? - Wręcz przerażony głos otacza ich uszy.
- Tak jak inni.
***

   Dlaczego!? Po co ja to zrobiłem, no, p.o.c.o?! Zgodzić się by się ze mną kochał kiedy, jak i gdzie zechce ?! Spanikowany Dracon Malfoy przechadzał się po pokoju jaki dostał od Gryffona. Dywan leżący przed łóżkiem, miał kolor szary, wszystko w tym pokoju miało odcienie szarości bądź bieli, gdzieniegdzie przeplatającej się z jasno pastelowym odcieniem żółtego. Rozmyślania Blondyna przerwało wejście drugiego mieszkańca.
- Chodź.
Szarooki posłusznie wychodzi, załamując siebie, łamiąc się. Idzie za Lwem do jego sypialni, przechodząc korytarzem widzi uśpione portrety. Wchodzi do pomieszczenia. Potter rzuca go na łóżko i jednym niewerbalnym zaklęciem rozbiera ich obu.
- Rozszerz nogi. - Szyderczy uśmiech, a wręcz sadystyczny aktualnie "zdobi" oblicze Chłopca-który-przeżył. Takowy chłopiec zaczyna wchodzić w drugiego, nie zwraca uwagi na to, że ciało pod nim jęczy z bólu. Chce go upokorzyć, odpłacić się za wszystko, za uwagi na temat Swojego Przyjaciela,  za nazwanie Hermiony szlamą, za to, że był jednym z nich. Szybkie i głębokie ruchy. Ma go boleć... Chodź On i tak nie czuje...

***

   Już po wszystkim. Zbierz się. Nie płacz. Nie możesz... I w tym momencie srebrna łza opuszcza oko arystokraty. Czuł się jak maszyna, jakby ktoś wyjął z niego jedną małą część, okazującą się najważniejszą. Mógł się poruszać, mógł mówić, mógł iść i robić to, co do niego należy, jednak cały czas czując ten brak. Żyć w świadomości, że nie jest kompletny. Nie jest "cały".

***

   Miałeś już w życiu taki moment, w którym sam nie wiedziałeś, co czujesz ? Kiedy  gubiłeś się w myślach, rozpamiętywałeś ? Gdy melancholia atakowała twoje serce ? Wiedziałeś, że kogoś Ci brakuje, ale wszystkich od siebie odrzucałeś ? Odpychałeś, chcąc radzić sobie samemu ? Wyżywałeś się na innych, więc chciałeś ich bronić. Przed sobą. Byłeś samotny i szukałeś pocieszenia, które nie nadchodziło. Zamykałeś się bardziej. Stałeś się jak skarb ukryty w czeluści ciemnej wody.

***

   Ranek. Trzeba wstać, pomimo, że masz też inne możliwości. Idąc do kuchni pragniesz zaparzyć sobie kawę i zapomnieć o problemach go otaczających. Harry wchodząc do kuchni zobaczył Dracona Malfoy'a stojącego przy lodówce. Nie powiem, ten widok zaparł mu dech w piersi. Tym razem całkiem goła klatka piersiowa prezentowała się zniewalająco.
- Co robisz ? - Zagadnął zaspany Potter.
- Szukam szczęścia. - odpowiedział ironicznie drugi.
- Och. Ok. Powodzenia... - Już miał się odwrócić i przygotować dla siebie posiłek, gdy połączył jeszcze jeden kawałek układanki... - W lodówce !?
- Gdzieś, kurwa, musi być.
- Dlaczego nie masz na sobie niczego ? - Pyta właściciel domu, zmieniając temat, po chwili.
- Mam spodnie. Jakbyś nie zauważył. - Pochylona sylwetka Ślizgona momentalnie się prostuję i ze zwycięskim uśmiechem na twarzy oraz z słoiczkiem dżemu w dłoni podchodzi do stołu, na którym znajdują się dwa kubki z kawą, o których istnieniu dowiedział się przed chwilą. Mężczyzna smaruje chleb zdobytym produktem i zaczyna delektować się pożywieniem.
- Nie, no, rozgość się. Proszę. Mój dom twoim domem. - Zaczyna się, ni stąd ni z owąd śmiać Wybraniec.
Draco, połykając kęs kanapki, zaczyna odpowiadać.
- Ależ wiem. - Jego poza nie zmienia się ani o milimetr. Maska wyższości spogląda na Potter'a. Jej opracowane rysy zaginają się tylko w momentach przeżuwania pokarmu, co zauważa siedzący już mężczyzna.
- Wiem! Pójdziemy na zakupy! Kupimy Ci ubrania! -  z miną osoby, która właśnie pokonała trasę Maratonu, Potter krzyczy te słowa.
- Brawo! Złoty puchar, za inteligencje oraz użycie części ciała służącej do myślenia, dostaje... Harry Potter! - Kąciki ust Ślizgona unoszą się do góry. Po chwili słychać już tylko brawa oraz ciche oznaki protestu w wykonaniu zawstydzonego Potter'a.

*****
Drogi czytelniku!
Powiedz mi, czy nie jest Ci wstyd ? Człowiek, którego "dzieło" czytasz jest zasmucony brakiem komentarzy, zirytowany tym, że zakładka SPAM jest najbardziej popularna. Nie ma dla kogo pisać, więc jeśli to czytasz to napisz gdziekolwiek jakieś cholerne słowo, wyraź swoją opinię, nie bój się mnie! Ja nie gryzę, a to, że jestem Ślizgonem, niczego nie zmienia. Mi wystarczy chociaż zwyczajne
"Jest Ok" bądź "Przestań pisać!". Nie mam zamiaru usuwać żadnego komentarza. Jest to Twoje zdanie, więc ma prawo widnieć. Proszę tylko o parę słów, czy trudno jest wystukać na klawiaturze dwa słowa ? :( Czuje się ignorowana przez co naprawdę zauważyłam, że zaczęłam się wyżywać na innych, staram się hamować, ale to jest nieprzyjemne uczucie. Pragnę tylko jednego komentarza. Wiesz, że tym możesz wywołać uśmiech, szczery uśmiech, na obliczu mieszkańca Slytherin'u ? Będziesz mógł się tym nawet pochwalić, gdyż w moim przypadku to nie jest łatwe.

`Cholernie zasmucony, Sly`

środa, 2 grudnia 2015

#Miniaturki

 Czyli coś krótkiego.



[3] Miasto





To co nas uskrzydla – czasami potrafi nas zabić

"Wielkie historie miłosne mogą nie mieć końca.
Ale co muszą mieć nieodzownie - to początek."
- M. Musierowicz.



Oto więc opis tej jakże skomplikowanej opowieści o dwóch mężczyznach z innymi cechami, praktycznie przeciwnymi. O dwóch duszach, które nie tylko czują nienawiść do siebie, ale i także mają zawiłą historię życia, jedną cięższą i krwawą, a drugą cały czas chcącą zniszczyć właściciela. Jedyne co ich łączy to orientacja, inna od reszty... Przeciwności się przyciągają, lecz czy będą, aż tak silne ?

***

    Prorok, który trzymał Kruczowłosy mężczyzna był wydany parę lat temu. Wiązał się nie tylko z szczęściem, towarzyszącym z końcem życia Czarnego Pana, ale także z żałobą. Jak wiadomo wojna zbiera żniwa, tym razem były one naprawdę krwawe. Zginęło wielu, wielu się poddało, wielu walczyło za kogoś, poświęcając wszystko. Czasopismo było pozginane, zapełnione zdjęciami z pola bitwy, relacjami, a nawet opiniami. Pierwsza strona nosiła nazwę :

 „Chłopiec, który przeżył, przyszedł po śmierć"

Pod nagłówkiem szczegółowo była przedstawiona scena, w której zachwalano odwagę oraz poświęcenie Harry'ego Potter'a. Każdy chciałby być tak przedstawiany, nieprawdaż ? Ale skąd ta relacja ? Można stwierdzić, że po prostu w szeregach Voldemort'a byli niewierni. 
Osoba posiadająca ten egzemplarz była właśnie tym chłopcem. Chłopcem, którego wszyscy znają. A bynajmniej tak sądzą. Życie bohatera wcale nie jest takie łatwe, jak większość sądzi. Wielu ludzi, oblegających Cię z każdej strony, pragnących byle jakiego podpisu na czymś co według nich będzie "przebojem". Plotki. O, to jest właśnie największy minus. Nim zdążysz przejść parę metrów i cokolwiek zrobić od razu jesteś śledzony, obserwowany, dokumentowany. Ale magiczny Świat ma także i uroki...Uroki... To właśnie w nim Twoje marzenia są bardziej żywe. Zapominając, że jeśli jesteś uznawany wręcz za bóstwo, masz dużo więcej możliwości, siły i ambicji.

***

   Rzucając prasę w kąt, zielonooki mężczyzna wolnym krokiem podchodzi do drzwi, otwiera je, miejsce jest w odcieniach bieli, gdzieniegdzie przebija się blask błękitnego. Na przeciw drzwi znajduje się ubikacja, na prawo umywalka, a we wnęce po lewej duży przestronny prysznic z niskim "brodzikiem". Pomieszczenie jest wyłożone kafelkami, które połyskują odbijając światło znajdujące się na podwórzu. Właśnie blask Księżyca sprawia, że wygląda na to, jakby po podłodze tańczyły różnobarwne stworki. Miejsce jest  surowe, oraz piękne, stonowane, idealne - według projektanta, a za razem właściciela. Lustro wiszące nad umywalką spogląda na twarz, oszpeconą blizną, tak jakby czuło do niego co najmniej sympatię. Harry jednak nie zwraca na nie uwagi, to tylko odbijające twarz szkło, nic nie ważny przedmiot, z którym niedawno prowadził zawiłe konwersacje. Nie wiedział dlaczego to robił, ale uznał, że może się mu wygadać. Przecież ono będzie mu wierne, aż do końca, nie powie nikomu, a on nie będzie chodził przygnębiony przez widok swojej twarzy w Proroku. Parę minut później, gdy już otrząsa się z dawnych nie miłych wspomnień, atakujących Go z dużą szybkością, zaczyna robić to co zawsze. Zrzuca z siebie ubrania oraz wchodzi pod prysznic. Siedzi tam i opłukuję ciało tak długo, aż według jego zmywa brud szarej codzienności. Dzień jak dzień. Po zmyciu z siebie osadu, jaki narzuca mu świat, wychodzi z  pomieszczenia zaspokojony. Spoglądając w okno widzi to co zawsze - błyski odbijające się o zalodzoną ulicę, docierające do oczów wszystkich. Jego dom znajduję się w Mugolskiej dzielnicy, niedaleko mieści się klub, typowy, brzydko mówiąc burdel. Przed nim stoi latarnia przed, którą większość interesantów znajduję... Zdobycz. Co najdziwniejsze parę naście metrów dalej w ubiegłym roku został zbudowany plac zabaw. Huśtawka, piaskownica, no, te sprawy. Idąc dalej, w stronę salonu, pomrukując do siebie, przechodząc obok ruchomych obrazów znajdujących się po obu stronach korytarza dochodzi do swojej sypialni. To swojego małego azylu. Pokój jest urządzony w podobnym stylu co łazienka. Na samym środku, stoi wielkie łóżko z czterema kolumnami, z nich natomiast zwisają ciemnozielone zasłony. Przedmiot mógłby spokojnie pomieścić dwie osoby. Blado szare pianino patrzy na mieszkańca z lewego rogu. Kolejny raz czar Księżyca robi swoje. Oświetla nie tylko instrument, ale i także cały środek pokoju. Z głównym naciskiem na rzecz służącą do odpoczynku. Na prawo od wejścia, stoją dwa fotele oraz mały stoliczek. Meble mają odcień lekko zabrudzonej bieli, typowe kolory Slytherin'u. Dywan leżący przed łóżkiem zaprasza do zanurzenia w sobie stóp, wygląda na puchaty i sprawia wrażenie bardzo miękkiego i przyjemnego w dotyku, co oczywiście jest realne. Syn Jamesa Potter'a powoli przemierza do wielkiego mebla, po chwili, gdy  już znajduję się na nim, zamyka oczy oraz stara się wykrzesać z siebie jakąś miłą myśl, by ta towarzyszyła mu w śnie oraz odstraszała koszmary nękające go w nocy.

***

   Zapewne każdy z Was kiedyś przeżył coś okropnego. Coś dzięki czemu myślał tylko o tym by zwalić to na kogoś, gdyż sądzimy,  że to jego wina. Po takim zdarzeniu siedzimy zwinięci w kłębek oraz najprawdopodobniej płaczemy, jednakże część z osób, która przeszła przez to wydarzenie stara się być silna, stara się nie zauważać tych iskierek bólu, tych zimnych przepływów ogarniających każdy z członków, poczynając od palców u stóp aż do samego czubka głowy. Najlepiej wtedy usiąść na łóżku przykryć się kocem, który ma być uważany za mur jaki tworzymy dookoła. Dobrze jest jeszcze zaparzyć sobie herbatę. Ona także da swego rodzaju spokój, skoda iż nie będzie trwał wieki. 

***

    Wiele osób podążało "nie tą drogą". Miliony zginęły przez jedną decyzję, oczywiście błędną. Większość osób z mojego domu została skazana za współprace z Czarnym Panem, z tym, który był wielki i zginął z ręki dziecka, och tak, właśnie z nim.Tylko garstka dzięki zeznaniom Złotego Chłopca ma prawo żyć. Nikt chyba mi nie powie, że życie w Azkabanie można uznać za coś innego niż pustą egzystencje. Nasze ciało tam jest, a dusza lata po łąkach, które pamiętamy z dzieciństwa. Ja jednak nadal zachowałem część swoich poglądów wyciągniętych ze Slytherin'u. Przejmowanie się ludzkim losem jest dla Nas niczym, co nam z nich skoro nie okażą dla nas ani kszty dobroci ? My, Ślizgoni jesteśmy traktowani jak śmieci. Nic nie warte ścierwa, które nie powinny się narodzić. Nie mamy tych cech co Gryffoni, byliśmy za wredni by trafić do Puchonów oraz za sprytni by być Krukonami, dla których liczy się tylko wiedza. Jesteśmy inni. Nie posiadamy sumienia, nie czujemy tych wyrzutów sumienia, które nękają resztę. Zawsze pracujemy na swoją korzyść, nawet jeśli droga do sukcesu jest pokryta trupami. Nawet gdy my sami giniemy. Powoli. Powoli tracimy kontakt z rzeczywistością, z tą ludzką planetą. Powoli. Systematycznie robimy to co zawsze, mimowolnie zmuszamy się do tego co trzeba. Do czegoś co nigdy byśmy nie zrobili. Powoli.

***


Kolejny spokojny dzień, bynajmniej można go tak nazwać do wieczoru. Potem będzie gorzej, sponiewierane ciało ma zamiar się buntować, spinać i naginać. Nie będzie chciało otworzyć się przed jakimś dziwnym typem, który będzie niewyżyty. Mówią, że pracować to nie hańba. Kłamią. Czy ktoś mógłby stwierdzić, że dziedzic rodziny Malfoyów, w spół dziedzic Rodu Black, bierze kasę za seks ? Że bzyka się z każdym kto zapłaci ? Że płakał po nocach przez wewnętrzny ból ? Że gdy dowiedział się, iż woli chłopaków chciał prawie zabić Potter'a ?   Jest wiele pytań i niezliczona ilość odpowiedzi, najlepiej zostawić niedomówienia, nie poruszać sprawy...


Część 1:
Bajka o Śmierci

Autorstwa Arachne